Przejście do sekcji:

Rys historyczny

Czy pradziejowe osiedle z Czarnowa (Kamieńca) zniszczyli starożytni Scytowie?

Pytanie dość zaskakujące, bowiem co mogłyby mieć- albo może lepiej zapytać - co mogły mieć wspólnego z okolicami nadwiślańskimi koczownicze ludy Scytów wywodzących się znad Morza Czarnego? Rzecz jednak warta jest przybliżenia, gdyż właśnie na zachodnich skrajach dzisiejszego Czarnowa (niegdyś na gruntach wsi Kamieniec), już w latach 30-tych minionego wieku na takie ślady natrafiono. Prowokowało to ówczesnych archeologów do głoszenia poglądu o krótkookresowej obecności ludów stepowych irańskiego pochodzenia, sięgającej aż okolic fordońskiego zakola Wisły, zatem daleko na północ od swych pierwotnych siedzib. Gdyby rzeczywiście przyjąć taką koncepcję za wiarygodną, to można by stwierdzić (biorąc pod uwagę dzisiejszy stan badań nad rozprzestrzenieniem zabytków pochodzenia scytyjskiego), iż Czarnowo jest miejscem wysuniętym rzeczywiście najdalej na północ Europy Środkowej, gdzie odnaleziono ślady militarnej obecności stepowych wojowników. Teza wielce interesująca, ale zanim spróbujemy ją poddać nieco głębszej krytyce, warto jednak przybliżyć historię badań tego fascynującego miejsca, w którym takich odkryć dokonano.

Pozostałości starożytnego osiedla ze wsi Kamieniec (niem. Steinort) – położonego na skraju skarpy wiślanej – zapewne znane były historykom i starożytnikom toruńskim od dawna. Już w początkach XIX wieku wspomina o tym miejscu Karol Gothelf Praetorius (1763-1827), prezydent Torunia doby napoleońskiej, ale lepiej znany jako miejski archiwista, a jednocześnie historyk miasta i okolicznych wsi. Chyba jakąś też potoczną – ciągle żywą wiedzę o tym tajemniczym miejscu - miała okoliczna ludność, skoro w lipcu 1861r. miejscowy leśniczy H. Kranz listownie sygnalizował starożytnikom niemieckiego towarzystwa Coppernicus Verein  (pisząc w korespondencji o starym szańcu) konieczność prac wykopaliskowych w miejscu obiecującym pozyskanie cennych znalezisk archeologicznych. Z ramienia wspomnianej instytucji, jeszcze tego samego roku (oraz także rok później), w Kamieńcu zostały przeprowadzone prace terenowe (ryc. 1). Wydobyto wówczas między innymi „starożytne urny, kości zwierzęce i ludzkie”. Dalsza historia badań jest już związana z osobą młodego, toruńskiego archeologa Jacka Delekty (1906-1940). Po kolejnych sygnałach docierających w połowie lat 30-tych minionego wieku do toruńskiego Muzeum Miejskiego o odkrywaniu przez miejscowe dzieci ułamków starożytnych naczyń na skraju nadwiślańskiej, piaszczystej skarpy, postanowiono podjąć tu badania archeologiczne. Jacek Delekta przeprowadził je w latach 1936-1938. Mimo, że od wielu dekad był to już obiekt mocno zniszczony na skutek ciągłego obsuwania się skarpy wiślanej, to jednak w zachowanej części natrafiono na pozostałości bramy wjazdowej, prowadzącej do dawnej osady, ślady domostw i obiektów gospodarczych oraz liczne i różnorodne materiały zabytkowe, będące materialnymi pozostałościami codziennego życia mieszkańców (m. in. naczynia ceramiczne, rozmaite wyroby z brązu, żelaza i poroża oraz pokonsumpcyjne szczątki zwierzęcych kości). Na tej podstawie obiekt kamieniecki został uznany za ślad pradziejowego osiedla obronnego. Walory obronne wynikały z jego położenia na eksponowanej (od strony „kujawskiej”) krawędzi doliny Wisły, zaś w części północnej (a więc przy odkrytej bramie) z faktu zbudowania palisady ustawionej na piaszczysto-gliniastym nasypie. Chronologię i przynależność kulturową obiektu określono (na podstawie oceny wydobytych wówczas przedmiotów zabytkowych) na wczesną epokę żelaza i wiązano z osadnictwem ludności kultury łużyckiej. Największego jednak rozgłosu nabrały wówczas wyżej już wspomniane zabytki pochodzenia scytyjskiego, na które Jacek Delekta natrafił podczas swoich badań. Były to wykonane z brązu trójgraniaste grociki strzał, mogących świadczyć o wykorzystywaniu łuków typu wschodniego (tzw. łuków irańskich - refleksyjnych - obcych ludności kultury łużyckiej). Pozostałości bramy nosiły liczne ślady pożaru. W kilku miejscach natrafiono na kości ludzkie i końskie, te ostatnie ujawniono w bramnym rumowisku, a zatem w sytuacji sugerującej starcie zbrojne. Wszystko to łącznie miało poświadczać niespodziewany i dramatyczny w skutkach najazd obcej watahy na miejscową ludność, zamieszkującą nadwiślańskie osiedle.

Efekty odkryć w Kamieńcu dokonanych przez tego wówczas młodego, toruńskiego archeologa zyskały sporo rozgłosu. Zostały zasygnalizowane, zarówno w literaturze naukowej (na łamach "Z Otchłani Wieków"), jak i w prasie codziennej ("Słowo Pomorskie"). Popularyzacji odkryć miały też służyć audycje radiowe z udziałem toruńskiego archeologa oraz wykonane przez niego modelowe rekonstrukcje kamienieckiego osiedla (ryc. 2). Jacek Delekta nie zdążył jednak wydać drukiem wszystkich wyników swoich prac terenowych, przeprowadzonych na tym obiekcie. Być może, chciał je kontynuować jeszcze w kolejnych latach i dopiero wówczas całościowo opublikować, ale wybuch wojny, następnie aresztowanie i śmierć w obozie koncentracyjnym Auschwitz późną jesienią 1940 roku, dramatycznie przerwały życie i karierę badawczą tego wyjątkowo pracowitego archeologa. W okresie niemieckiej okupacji liczne materiały zabytkowe, pochodzące z przedwojennych wykopalisk, jak też dokumentacja terenowa, uległy poważnemu zniszczeniu. To jednak, co przetrwało czas wojny – w hołdzie tragicznie zmarłemu badaczowi Kamieńca – w 1955 roku opublikował na łamach warszawskich "Wiadomości Archeologicznych" inny toruński archeolog Bonifacy Zielonka (1899-1975). Właściwie dopiero na tej podstawie źródłowej wiedza o tym fascynującym obiekcie jest dzisiaj powszechna w środowisku archeologów, szczególnie tych, zajmujących się wpływem aktywności cywilizacyjnej ludów koczowniczych na kształt kulturowy Europy Środkowej wczesnej epoki żelaza. Niestety, B. Zielonka w swoim opracowaniu błędnie zaznaczył lokalizację obiektu kamienieckiego (wskazując na punkt u zbiegu Górnego i Dolnego Kanału), stąd przez kilka powojennych dekad nie było wiadomo, gdzie właściwie znajduje się to miejsce, niegdyś powszechnie znane z lustracji Coppernicus Verein oraz odkryć lat 30-tych. Podjęcie przez Wojewódzki Urząd Ochrony Zabytków w Toruniu wysiłku kilkukrotnych penetracji nadwiślańskich terenów pozwoliło dopiero w początku lat 90-tych wytypować najbardziej prawdopodobną lokalizację pozostałości pradziejowego osiedla. W 2007 roku Instytut Archeologii toruńskiego Uniwersytetu przeprowadził prace wykopaliskowe we wskazanym najbardziej prawdopodobnym miejscu. Wówczas okazało się, że zagłębienia po wykopach przedwojennych dość wyraźnie zachowały się do dzisiaj. Przy braku dokumentacji terenowej z lat 30-tych było to dużym ułatwieniem dla typowania obszarów odsłonięć wykopaliskowych. Badaniami z 2007 roku kierował piszący te słowa. Ponownie odsłonięto pozostałości spalonej bramy wjazdowej do osiedla. Natrafiono też na ślady kilku obiektów gospodarczych i jedno domostwo. Przy tej okazji wydobyto liczne materiały zabytkowe, między innymi fragmenty ceramicznych naczyń, wykonane z brązu ozdoby (naszyjniki, guzikowate ćwieki) i narzędzia (np. tulejowatą siekierkę), zwierzęce kości (głównie bydła, owiec i kóz) oraz zgromadzone w jednej z jam gospodarczych muszle małż, a także pozostałości zbóż i koprolity (zwierzęce odchody). Na obsuwającym się stoku skarpy wiślanej znaleziono jeden brązowy grocik pochodzenia scytyjskiego (ryc. 3). Odsłonięte, spalone słupy ścienne bramy oraz węgle drzewne, wydobyte z wnętrza domostwa, wydatowano metodą radiowęglową na VI wiek p.n.e., a więc rzeczywiście na czas kiedy Scytowie pojawili się po północnej stronie Kotliny Karpackiej, na Morawach oraz na lewobrzeżu Odry i stamtąd zapuszczali się na północ, siejąc zniszczenie wśród ludności kultury łużyckiej.

W ten sposób, po nieco ponad 70 latach od chwili podjęcia prac w Kamieńcu przez J. Delektę, ponownie mamy pewność, że ze swoimi badaniami jesteśmy w miejscu, które na pewno warto dalej poznawać, odkrywać kolejne znaleziska z wczesnej epoki żelaza, jednocześnie - wzorem postępowania przedwojennego archeologa - popularyzować efekty tych niecodziennych poczynań. Przede wszystkim jednak podejmując trud dalszych badań, staje się istotne odniesienie do głośniej tezy o grabieżczym najeździe Scytów. Kolejny, odkryty grocik scytyjski mógłby to ponownie poświadczać. Kierunek sugerowanego napadu na południowe skraje ziemi chełmińskiej dzisiaj wyznaczają podobne znaleziska ujawnione z Kujaw (np. z Kruszwicy) oraz Wielkopolski (np. z Nadziejewa). Przeprawianie się przez Wisłę w strefie jej fordońskiego zakola od wielu stuleci ułatwiały cyklicznie tworzące się piaszczyste łachy, niskie stany wód, nagromadzenia kamieni, czy wreszcie zimowa pokrywa lodowa. Najpewniej także we wczesnej epoce żelaza ta względnie łatwa przeprawa z Kujaw na północ była znana pradziejowym wędrowcom. Można by zatem zgodzić się z tezą o dramatycznym najeździe Scytów, gdyby nie jeden drobny, ale istotny fakt o którym warto tu wspomnieć. Podczas badań archeologicznych, prowadzonych w latach 50-tych minionego wieku na cmentarzysku ciałopalnym ludności kultury łużyckiej w Małej Kępie, gm. Dąbrowa Chełmińska, w jednej z popielnic natrafili archeolodzy – oprócz przepalonych szczątków ludzkich kobiety - na ozdoby wykonane z brązu pochodzenia scytyjskiego (tzw. kolczyki albo zausznice gwoździowate). Zapewne więc, ta zmarła osoba została spalona na ciałopalnym stosie w stroju i ozdobach przez nią noszonych, a które pozostawiono przy jej ciele podczas uroczystości pogrzebowych. Dodajmy, że groby z Małej Kępy oddalone są (w linii prostej) od interesującego nas osiedla około 3 km i jest niewykluczone, że jest to cmentarzysko ludności z Kamieńca. Czy zatem nie mogło być tak, że zarówno militaria jak i biżuteria pochodzenia scytyjskiego, to ślad używania tego rodzaju wyposażenia przez ludność miejscową? Mogły one zostać nabyte w ramach ponadlokalnej wymiany, w okresie rozprzestrzeniania się w Europie Środkowej wyrobów pochodzenia stepowego. Wówczas zniszczenia pożarowe, ujawnione w trakcie badań przedwojennych oraz z roku 2007, to mógłby być efekt konfliktów lokalnych.

Nie sposób wypowiedzieć się w tej kwestii jednoznacznie, jednak dalsze badania tego miejsca, jakie są planowane w kolejnych latach, może ponownie nieco odsłonią rąbka dawnej rzeczywistości pradziejowego osiedla lub też – zgoła odwrotnie – przy okazji kolejnych odkryć dodatkowo skomplikują ocenę historii i losu mieszkańców kamienieckiego osiedla. W tym nieodgadnieniu i próbach zbliżania się do tajemnic odległej przeszłości tkwi jednak fascynująca siła archeologii.


Jacek Gackowski (Instytut Archeologii UMK Toruń)

Podpisy pod materiały ilustracyjne:
Ryc. 1 Czarnowo (dawny Kamieniec), gm. Zławieś Wielka. Widok grodziska od strony lewego brzegu Wisły. Stan z początku lat 60-tych XIX w. Odręczny szkic z czasów badań Coppernicus Verein (wg Wawrzykowska 2002).
Ryc. 2 Czarnowo (dawny Kamieniec), gm. Zławieś Wielka. Badania J. Delekty w latach 1936-1938. Rekonstrukcja bramy osiedla obronnego i przylegającej do niej palisady (wg Zielonka 1955). Może ponownie warto wrócić do tej formy popularyzacji pradziejowego osiedla i życia jego mieszkańców, wszak dzisiaj są ku temu dużo lepsze warunki niż w drugiej połowie lat 30-tych minionego wieku.
Ryc. 3 Czarnowo (dawny Kamieniec), gm. Zławieś Wielka. Badania Instytutu Archeologii UMK w 2007 r. Przekrój wypełniska jednej z odkrytych jam gospodarczych (obiekt 1/07) oraz niektóre przedmioty z brązu. Fot. Gackowski Ł, A. Rembisz

Podczas pisania tekstu korzystałem z następujących pozycji literaturowych:
1/ Wawrzykowska B., Zarys historii muzealnych zbiorów archeologicznych w Toruniu, /w:/ Archeologia toruńska. Historia i teraźniejszość, red. B. Wawrzykowska, Toruń 2002, s. 31-56
2/ Zielonka B., Materiały z osiedla obronnego kultury łużyckiej w miejscowości Kamieniec, pow. Toruń, Wiadomości Archeologiczne, t. 22, z. 2, 1955, s. 159-174

 

wyświetl galerię w Cooliris
  • -
  • -
  • -

Wróć